poniedziałek, 6 października 2008

Podroz do Kuala Lumpur

Dostajemy liczne sygnaly, ze nasi wierni CZYTACZE nieco sie niecierpliwia brakiem jakichkolwiek informacji o naszej podrozy! Spokojnie, spokojnie.... zacznie sie cos na prawde fajnego dziac, przyjdzie "wena tworcza", a takze pojawi sie interenet cafe - to zaczniemy regularnie nadwac.

I jak tu zaczac bloga i opis naszej podrozy... do Kuala Lumpur (zwanego w transprcie lotniczym KUL lub jak mowia tutejsi KL)... lecielismy samolotem. Smiac mi sie chce poniewaz nasze podroze samolotem zawsze obfituja w niezywkle spotkania z innymi pasazerami. Zazwyczaj sa to dziwni pasazerowie. Ich innos wynika z tego, ze chca byc inni i w dodatku zauwazeni. Jakbysmi nie widzieli, ze na poklad samolotu wchodzi ponad 250 osob! No i weszla taka saobie dziwna hiszpanka lub wloszka w wielu "wczesne lata 50-ciesiate". Weszla i od razy miala mine placzacego kota, a w dodatku (mine te) okrasila bolem niesamowitym swojego niewielkiego kregoslupa. Kolezanka nie omieszkala poinformowac wszyskich wszem i wobec, ze jest strasznie chora... i ze najlepiej to chcialaby siedziec w klasie biznes. Niemiecka stewardesa, oj niemiecka, niemiecka, od razu wpadla na pomysl, ze moze my (czytaj: MYYYYYYYYYY... sie przesiadziemy i bedziemy ratowac te upadla i schorowana kobiete. No ale ostatecznie nie musialem uzywac argumentu ... jaki to ja jestem wazny, i ze w ogole to Magda tez sie nie czuje najlepiej... etc. Pani w pewnym momencie ozdrowiala i czula sie tak fantastycznie, ze she EVERYBODY loves her now!

Podroz to takze niezwykle doznania kulinarne. Ale niestety nie w samolocie Lufthansy. Zeby nie bylo, ze jak to sie lubie najesc. Niczego nie tknalem na trasie GDN-FRA-BKK. no wlasnie dlaczego BKK, bo nikt oprocz mnie nie wierzyl, ze mamy miedzyladowanie w Bangkoku. No i mielismy! Lotnisko po prostu cudo. Bylismy na nim kilka lat temu i sie zmienilo. Glownie jesli chodzi o odleglosci. Najpierw wyrzucili nas z samolotu, a pozniej musielismy do niego po przejsciu calej kontroli bezpieczenstwa wrocic. Jedyna korzysc to, ze moglismy sie napic wspanialych smoothie z mango. Warto bylo.
Lot z BKK do KUL szybki, nawet sie nie zorientowalismy kiedy wyladowalismy na miejscu. No zorientowalismy sie - bo w przeciwienstwie do lotnisk w Polsce, lub nawet w Europie, caly proces od wyjscia z samolotu do odebrania bagazu trwal niewiele ponad 12 minut! Moze czyta to ktos z lotnska w Gdansku i zainsiruje "GO" do usprawnienia procesu rozladunku samolotow.
No to siuuuuuuuup do taksi i znalezlismy sie w hotelu. Jak dotarlismy do hotelu, w 7 minut wzielismy szybki prysznic - i momentalnie znalezlismy sie pod naszym ulubionym miejscem w KL - czyli Petronas Towers. To pierwsze zdjecia po przylocie!