poniedziałek, 6 października 2008

Kuala Lumpur

Magda kazala pisac prawde! W KL niczego nie zwiedzilismy. Ale nie dlatego, ze nam sie nie chcialo. Po prostu nie sprzyjaly nam okolicznosci. Pierwszego dnia wstalismy skoro swit o 07:05 zeby kupic bilety na Petronas Towers. No i sie wybralismy, dobieglismy do kas. Nawet wydawalo nam sie dziwne, ze nikt nie podarza w tym samym kierunku. A tu, po wnikliwej analizie kartki, znajdujacej sie na scianie i po doglebnym zapoznaniu sie z czasem Future Perfect in the Past - komisja w skladzie tu piszacym stwierdzila, ze dzisiaj to cholera jest tutaj zamniete i nikt sie nie dostanie na most laczacy dwie wieze. Nie uwierzylem. Przelecielismy 13,000 km a tutaj oni nam zamykaja dostep do jednego z cudow KL. To nie byl jednak koniec naszych turystycznych porazek. Nastepnego dnia probowalismy powtorzyc ten sam wyczyn (ranna pobudka), ale z powodu jet leg-u, nie bylismy w stanie zerwac sie tak rano, poprzedniego dnia nie moglismy zasnac do 2:15. Obudzilismy sie zatem o 12:00 w poludnie i postanowilimy odwiedzic pobliskie akwarium. Tutaj musimy nadmienic, ze do akwarium probowalismy sie dostac juz poprzedniego dnia, ale bylo wtedy zamkniete. To co bylo otwarte non stop to centra handlowe i salony masazu. Te ostatnie odwiedzilismy 2 razy. Jeden z nich byl czynny do 3 nad ranem, ciekawe dlaczego tak dlugo? Moze czegos nie zauwazylismy? Na nasze niepowodzenia w zwiedzaniu, zlozylo sie takze swieto narodowe. Cale Little India, czyli dzielnica hinduska, byla jak wymarla, natomiast wszyscy turysci przeniesli sie do Chinatown - chinskiej, w zwiazku z tym nie dalo sie tam chodzic, tlumy turystow rzucaly sie na "markowe" torebki Guchi, Loui Vittochne lub zegarki Rolax i Bulbari. No nie wszystko nam sie nieudawalo. Z pozytywow to koniecznie musimy wspomniec o cudownych narodowych kuchniach, jedlismy w malezyjskim fast-foodzie (kurczaki) w tajskiej (krewetki), japonskiej (sushi), koreanskeij (shabu-shabu). W przerwach jedzenia wpadalismy do ulubionych cafe'jek - Starbucks, Coffee and Beans czy Haagen Dazs (tak maja je tu - a my w PL nie). KL kojarzy sie nam z typowa metroplia azjatycka. Duze miasto, ludzie przemieszczajacy sie w pospiechu, szybki transport publiczny i niezliczone galerie handlowe. Tego to akurat nie da sie opisac - ale rozmiary sklepow firmowych sa po prostu imponujace. W tym roku postanowilismy skupic sie na naturze, dlatego tez dokumentujemy cos innego... czyli akwarium z kilkunastoma rekinami i plaszczkami.