wtorek, 14 października 2008

Kapalai

Na wstepie chcialem przeprosic moja zone, ze robilem awanture o wyjazd na wyspe. Uwazalem to za bezsensowny pomysl. Po pierwsze – nie plywam najlepiej, po drugie – Magda nie nurkuje, po trzecie – na takiej wyspie musi byc nudno. Oj jak sie mylilem! Po pierwsze wcale nie jestesmy na wyspie! Jestesmy na rafie koralowej. Osrodek zostal w calosci zbudowany na srodku morza Celebes na palach. Po drugie – nie musimy nurowac, mozemy snorkelowac (dla niewtajemniczonych to plywanie w masce z fajka) i ogladac faune i flore. Po trzecie tu wcale nie jest nudno ;-) W osrodku jest ok. 50 domkow. Przyjezdzaja to glownie Japonczycy, mniej europejczykow, aczkolwiek troche tu ich widzimy. Generalnie wiekszosc nurkuje, tak ze po sniadaniu, caly osrodek jest do naszej dyspozycji. A sniadania, lunche i kolacje sa wysmienite. Owoce morza w roznej postaci – kalmary, krewetki, ryby. Miesa – bardzo ciekawie przyprawione. A desery niestety dla mnie, a na szczescie dla Magdy, to glownie dojrzale w sloncu owoce. Oj slonce to mocno grzeje! W ciagu 45. minutowej podrozy lodzia z pobliskiego portu, spalilismy sobie wystajace z pod daszka czesci ciala. Faktor 30 musi byc caly czas w uzyciu, tym bardziej, ze siedzimy czesto w wodzie. Tak tak, plywamy w okalajacej osrodek rafie, ogladamy rybki, wplywamy w lawice, a one albo uciekaja, albo skrecaja. Fajna zabawa. Nawet kupilismy sobie aparat podwodny i pstryknelismy pare fotek. Efekty jeszcze nieznane. Ale oprocz palacego slonca, przezylismy takze rownikowa ulewe. W jednej chwil zrobilo sie ciemno, zerwal sie wiatr, wzebralo morze. Jak lunelo, to przez kolejne 30 minut nie przestawalo. Biedna Magda, byla sama w domku (ja musialem sprawdzic w internecie co sie dzieje na froncie Prezydent – Premier) i walczyla z przeciagami. A no wlasnie nie wiecie, ze w naszych domkach, to nie ma klimatyzacji, tylko sa okna w kazdej scianie. W zaleznosci od tego jak mocno chcemy sie wietrzyc, otwieramy rozne okiennice/okna. Zabawa zaczyna sie w nocy, kiedy zmienia sie wiatr. Cale szczescie udalo sie jej na czas wszystko pozamykac i jedynie troche wody wdarlo sie na podloge przed niedomkniete okno. Jutro juz wyjezdzamy, troche z zalem. Bo takiego relaksu, ciszy i spokoju, chyba nigdy na wyjezdzie nie zaznalismy. Goscie osrodka sa tutaj spokojni (pewnie przez ten tlen co go pod woda wdychaja), nie ma radia, telewizji, obsluga zawsze jest usmiechnieta. Naszym telewizorem jest taras, gdzie jak sobie lezymy mamy przed soba niekonczaca sie przestrzen – morze, morze, morze. Z drugiej strony przed nami jeszcze kilka dni, w Kota Kinabalu I moze w koncu kupie sobie rzezbe!!!